Śmiech to zdrowie. Śmiać powinniśmy się jak najczęściej. Ostatnio na naszym celowniku do wyśmiania pojawił nowy prezydent Francji i jego żona. To, że nie jest to typowa para widać na pierwszy rzut oka. I internet nie jest obojętny w stosunku do takiej anomalii. Żona prezydenta Francji mogłaby być jego mamą. Być może ulubioną książką prezydenta Francji był Król Edyp, być może chciał zaimponować kolegom w szkole tym, że jest w stanie zdobyć nauczycielkę.
Żartów na ten temat nie da się uniknąć, a politycy na tak wysokim szczeblu po prostu muszą się do nich przyzwyczaić. Żarty, nawet z życia prywatnego ważnej osobistości, nie są czymś nie do zaakceptowania. Pogarda i szydzenie już tak. Można kogoś nie lubić, bo ma inne poglądy. Można nie lubić za bardzo wiele rzeczy. Tylko negatywne emocje, które wylewają się na życie prywatne ważnych osób są poprostu czymś bardzo niskim.Osobiście jestem pod wrażeniem wytrzymałości i mocnej psychiki osób, które są powszechnie wyszydzane. Jestem pewnie, że żarty z siebie da się znieść i samemu nawet je doceniać. Pogardy i nienawiści jednak nie da się znieść.
Musicie sobie wyobrazić jak silną trzeba być osobą żeby startować w wyborach prezydenckich w USA. Ataki na Clinton i Trumpa były powszechne, oni sami nie mogli o nich nie wiedzieć. Jak silnym trzeba być żeby nie dać się złamać? Jak bardzo ataki zniszczyły one ich życie prywatne? Ilu ludzi byłoby w wtanie to znieść ?Nawet nie śmiem sobie wyobrazić jak wyczerpanymi ludźmi byli po tej kampani. Teraz, w tych czasach, bombardowanie takich osób jest proste. Internet znacznie to ułatwia. Aby być znaną osobą trzeba nie mieć układu nerwowego. Dystans do swoich prześmiewców musi być ogromny. O jaką rzecz zwykły człowiek może się obrazić? O niewielkie głupstwo. To co musi znosić znana osobistość jest nieporównywalnie większe. Godzi się na to, bo krytyka, nawej najbardziej perfidna, jest nieodłączną częścią jej pozycji. Chcesz być znany? Musisz znać swoją wartość, bo inaczej uwierzysz w to co mówią o Tobie inni.
Pamiętajmy o tym, że z żartami również musimi być ostrożni. Kiedyś w jednym z wywiadów zapytano Roberta Górskiego czy jest coś z czego nie mógłby się śmiać. Odpowiedział, że raz na scenie, gdy miał już wyśmiać jedną osobę, zastanowił się czy powiedziałby ten żart w obecności zainteresowanego. I pominął ten żart.
czwartek, 11 maja 2017
środa, 10 maja 2017
Jak wygrać Eurowizję?
Jak wygrać Eurowizję? Nie oszukujmy się, europejski konkurs na najlepszą piosenkę nie wygrywa najlepsza piosenka. W każdym razie, nie zawsze. No to co wygrywa? To co najbardziej spodoba się telewidzom z całej Europy. I to byłoby jeszcze w miarę dobre rozwiązanie. No ale w tym momencie do akcji wkracza jury, które punkty rozdaje w sposób lekko mówiąc niejasny, co zmienia często diametralnie przebieg głosowania. Czyli wygrywa piosenka, która spodoba się jury i telewidzom. No to mamy już jasne, że nie wygrywa najlepsza piosenka, tylko ta, która najbardziej się spodoba.
No ale to byłoby za proste. W końcu widzowie mają jeszcze wzrok, a nie tylko słuch. Logiczne więc, że artyści chcą dopracować aspekt wizualny i to dało efekt nie raz i nie dwa. Jeśli ktoś wymyśli coś co zapadnie w pamięć wizualną i przy okazji będzie to dobrą piosenką, to szanse na triumf wzrastają. Szanse wzrastają jeszcze bardziej, gdy jest się kobietą z brodą po raz pierwszy na Eurowizji. No właśnie. To doświadczenie uczy nas, że na Eurowizji trzeba być oryginalnym. Oryginalnym w sposób, który spodoba się Europie, a przynajmniej jej znacznej części. Polska zaprezentowała nie tyle oryginalność w poprzednich edycjach, co dobry aspekt wizualny. Kto przecież nie lubi ubijania masła i piersi dziewcząt Donatana? To jednak nie wystarczyło. Może mężczyźni zostali kupieni takim występem, ale kobiety i postępujący feminizm? Ani trochę.
No i tu dochodzimy do kolejnego czynnika, który ma wpływ na werdykt. W szczególności w głosowaniu jury mają wpływ tendencje ideowe i czynnik polityczny. Roznegliżowane kobiety? Nie za bardzo to działa. Zła opinia o kraju w Europie? Zapomnij o dobrym wyniku. W tym roku Polska na Eurowizję wysyła Kasię Moś z piosenką całkiem przystępną, ale nie robiącą niesamowitego wrażenia. Właśnie dzisiaj zobaczyłem jak wygląda czynnik wizualny naszej reprezentantki. I co? Polska jeszcze raz szturmuje Eurowizję cyckiem. Tym razem bardziej z klasą, bez nachalności, ale tak żeby dało się na pierwszy rzut oka zorientować z czym mamy do czynienia. I wydaje mi się, że nie jest to koszmarna perspektywa, ale nie wróżę dużego sukcesu.
Chciałbym się mylić, głosy facetów mamy z całą pewnością zapewnione. Nasza Kasia mogłaby nie wydać z siebie ani jednego dzwięku, a i tak uzyskałaby jakieś głosy. Tylko, że nie jest to oryginalne, nasz kraj nie jest na krzywej wznoszącej w Europie jeśli chodzi o opinie i cyckiem już raz się nie udało. Może teraz się uda :)
No ale to byłoby za proste. W końcu widzowie mają jeszcze wzrok, a nie tylko słuch. Logiczne więc, że artyści chcą dopracować aspekt wizualny i to dało efekt nie raz i nie dwa. Jeśli ktoś wymyśli coś co zapadnie w pamięć wizualną i przy okazji będzie to dobrą piosenką, to szanse na triumf wzrastają. Szanse wzrastają jeszcze bardziej, gdy jest się kobietą z brodą po raz pierwszy na Eurowizji. No właśnie. To doświadczenie uczy nas, że na Eurowizji trzeba być oryginalnym. Oryginalnym w sposób, który spodoba się Europie, a przynajmniej jej znacznej części. Polska zaprezentowała nie tyle oryginalność w poprzednich edycjach, co dobry aspekt wizualny. Kto przecież nie lubi ubijania masła i piersi dziewcząt Donatana? To jednak nie wystarczyło. Może mężczyźni zostali kupieni takim występem, ale kobiety i postępujący feminizm? Ani trochę.
No i tu dochodzimy do kolejnego czynnika, który ma wpływ na werdykt. W szczególności w głosowaniu jury mają wpływ tendencje ideowe i czynnik polityczny. Roznegliżowane kobiety? Nie za bardzo to działa. Zła opinia o kraju w Europie? Zapomnij o dobrym wyniku. W tym roku Polska na Eurowizję wysyła Kasię Moś z piosenką całkiem przystępną, ale nie robiącą niesamowitego wrażenia. Właśnie dzisiaj zobaczyłem jak wygląda czynnik wizualny naszej reprezentantki. I co? Polska jeszcze raz szturmuje Eurowizję cyckiem. Tym razem bardziej z klasą, bez nachalności, ale tak żeby dało się na pierwszy rzut oka zorientować z czym mamy do czynienia. I wydaje mi się, że nie jest to koszmarna perspektywa, ale nie wróżę dużego sukcesu.
Chciałbym się mylić, głosy facetów mamy z całą pewnością zapewnione. Nasza Kasia mogłaby nie wydać z siebie ani jednego dzwięku, a i tak uzyskałaby jakieś głosy. Tylko, że nie jest to oryginalne, nasz kraj nie jest na krzywej wznoszącej w Europie jeśli chodzi o opinie i cyckiem już raz się nie udało. Może teraz się uda :)
wtorek, 9 maja 2017
Zbigniew idzie do pudła
Stało się! Zbigniew Stonoga w
więzieniu. 118 wyroków, 118 uniewinniających i w końcu jeden znalazł sposób na
wsadzenie sławnego biznesmena za kratki. Swoją drogą stosunek uniewinnień do
wyroków skazujących niezwykle imponujący.
No niestety, prawdopodobnie jedyny sposób na chwilowe pozbycie się Stonogi to pozbawienie go wolności. Ile razy w końcu można wysyłać mu listy z zawiadomieniem z sądu? Jeśli ktoś 118 razy kusi los, to ten następny wyrok może być nie po jego myśli. Pytanie jaki wpływ na niezależne sądy miała otwarta krytyka partii rządzącej, gdyż zdecydowanie pan Zbigniew postarał się, aby PiS go znienawidził równie mocno jak on nienawidzi PiSu. Ciężko to oceniać. W końcu trudno się dziwić, że osoba, która tyle czasu spędza na czytaniu zawiadomień z sądu, raz przeczyta o której ma się stawić na odsiadkę. Jedno jest za to pewne. Czeka nas ponad rok bez nowego #StonogaStyle. Internet musi się zadowolić starymi wyczynami Zbigniewa Stonogi i to je poddawać obróbce w celu stworzenia nowych piosenek.
Odnoszę także wrażenie, że z ulgą odetchnęli pedofile, gdyż przynajmniej przez rok nie muszą obawiać się, że do ich drzwi zapuka Stonoga. Zbigniew Stonoga ma imponujący dorobek jeśli chodzi o działalność charytatywną i wszelaką działalność dobroczynną. Szkoda, że taki człowiek spędzi najbliższy czas bez możliwości udzielania pomocy potrzebującym. Niestety na całą jego działalność rzutuje, ta totalna krytyka PiSu, przez którą stracił w oczach wielu. Nie chodzi o to, że nie można krytykować rządzących. Można, a nawet w tym wypadku trzeba. Nie powinno się tego robić w tak prymitywny, głupi i pełen zawiści sposób. Przez to wielu ludzi wiadomość o jego odsiadce przywita z radością.
No niestety, prawdopodobnie jedyny sposób na chwilowe pozbycie się Stonogi to pozbawienie go wolności. Ile razy w końcu można wysyłać mu listy z zawiadomieniem z sądu? Jeśli ktoś 118 razy kusi los, to ten następny wyrok może być nie po jego myśli. Pytanie jaki wpływ na niezależne sądy miała otwarta krytyka partii rządzącej, gdyż zdecydowanie pan Zbigniew postarał się, aby PiS go znienawidził równie mocno jak on nienawidzi PiSu. Ciężko to oceniać. W końcu trudno się dziwić, że osoba, która tyle czasu spędza na czytaniu zawiadomień z sądu, raz przeczyta o której ma się stawić na odsiadkę. Jedno jest za to pewne. Czeka nas ponad rok bez nowego #StonogaStyle. Internet musi się zadowolić starymi wyczynami Zbigniewa Stonogi i to je poddawać obróbce w celu stworzenia nowych piosenek.
Odnoszę także wrażenie, że z ulgą odetchnęli pedofile, gdyż przynajmniej przez rok nie muszą obawiać się, że do ich drzwi zapuka Stonoga. Zbigniew Stonoga ma imponujący dorobek jeśli chodzi o działalność charytatywną i wszelaką działalność dobroczynną. Szkoda, że taki człowiek spędzi najbliższy czas bez możliwości udzielania pomocy potrzebującym. Niestety na całą jego działalność rzutuje, ta totalna krytyka PiSu, przez którą stracił w oczach wielu. Nie chodzi o to, że nie można krytykować rządzących. Można, a nawet w tym wypadku trzeba. Nie powinno się tego robić w tak prymitywny, głupi i pełen zawiści sposób. Przez to wielu ludzi wiadomość o jego odsiadce przywita z radością.
wtorek, 18 października 2016
Jest źle, ale można upaść jeszcze niżej
To co dzieje się
ostatnio w naszej rodzimej polityce i jej szeroko pojętych okolicach jest
absurdalnie śmieszne. Postronny obserwator, który nie angażuje się w spory i nie
sympatyzuje z konkretną frakcją polityczną ma straszny ubaw z zachowań ludzi,
którzy nie mają tyle szczęścia co on i są zaszufladkowani w jednym, konkretnym
punkcie widzenia.
Tak oto w naszym kraju
tuż po tym jak wszyscy znali się doskonale na piłce nożnej i zwalniali ze
stanowiska Adama Nawałkę, nagle uaktywniła się w narodzie specjalistyczna
wiedza o śmigłowcach. Kupić od Francuzów, kupić od Amerykanów, trzeba było nie
zrywać negocjacji, albo w sumie dobrze, że je zerwaliśmy...Gdybyśmy mieli tylu
specjalistów w tej dziedzinie, już dawno świat ujrzałby nasze rodzime śmigłowce
o pięknie brzmiącej nazwie „Bociek” albo „Jaszczomb”. Nikt nie wie jak ta
polityczna decyzja o wycofaniu się z kupna śmigłowców z Francji odbije się na
nas w przyszłości, ale każdy zdążył już wydać werdykt. Czyli pochwalić decyzję
albo uwypuklić nieudolność rządu.
Kolejną niezwykle
angażującą emocjonalnie sprawą jest kwestia aborcji. To co wydarzyło się od przekazania
ustawy antyaborcyjnej do dalszych prac, do momentu jej odrzucenia jest absolutnym
cyrkiem i muszę podziękować wszystkim, że mogłem obserwować ten pokaz bez kupna
biletu. Cała scena polityczna wzięła w tym udział i dzięki temu można
powiedzieć z pełną powagą, że błaznów ci u nas dostatek. To jak nisko upadła
rozmowa na temat aborcji, jak chamskie hasła przetoczyły się przez ulice
wielkich miast, ile kłamstw i niedomówień rozrzuconych zostało w mediach
sprawia, że brak komentarza jest tu najlepszym komentarzem.
I jest jeszcze jeden
niezwykle interesujący temat. Nieszczęsny widelec. Ten właśnie widelec
pokazuje, że nasi politycy najwyraźniej świetnie się bawią w swojej pracy.
Poziom dyskusji ludzi, którzy odpowiadają za państwo i jego wizerunek jest
drastycznie niski. Podobnie jak poziom dyplomacji. Skoro już ktoś tak
niefortunnie użył tej anegdoty o widelcu(nawet jeśli jest to prawda
historyczna), a był to łagodnie mówiąc mało dyplomatyczny język, to ruch
opozycji, prześmiewcze komentarze pod adresem tego człowieka i ciągłe
nawiązania do widelców, są również strasznie niefortunne i świadczą tylko o
tym, że ci śmieszkowie poziomem odstają niewiele od autora tej wypowiedzi. I to
w sumie nie jest w ogóle odkrywcze.
czwartek, 6 października 2016
Jakie piękne samobójstwo
Jak stracić reputację zdobywaną latami? Wystarczy
wtrącić się w polityczny spór. W taki oto sposób znani i lubiani niszczą swój
wizerunek. Od tej pory część społeczeństwa nie będzie widzieć już dobrego
aktora lub dziennikarza, a jego opinię. To jak tatuaż na czole. Niezmywalny.
Tak naprawdę do każdego człowieka, który komentuje
życie polityczne przywiera jakaś łatka, która będzie uwierać część
społeczeństwa. To normalne, wiemy jakich wypowiedzi możemy się po kimś
spodziewać i nie jest zaskoczeniem aktywność takiego znanego komentatora. Z
pewnością ma on już swoich zwolenników i przeciwników. Nie może sobie
zaszkodzić, ponieważ jego karta jest zamazana po jednej stronie i wszyscy o tym
wiedzą. Gorzej jeśli ktoś, kto nigdy nie wyrażał swoich poglądów publicznie,
zacznie wypowiadać je głośno i wyraźnie. Szczególnie jeśli temat zahacza o bardzo drażliwy i emocjonujący spór. Aktor
wyrażający swoje prywatne opinie publicznie, niestety zyska przeciwników,
którzy będą patrzeć na wykreowane przez niego postacie przez pryzmat niechęci
do jego prywatnych poglądów. Nie tylko aktor traci, filmy, w których występuje,
również. Dziennikarz, powiedzmy sportowy, nawet najlepszy w swoim fachu, gdy
powie kilka słów za dużo straci swój wizerunek, którego nigdy nie odbuduje.
Opinia publiczna nie przeoczy takiego wyskoku, internet w ogóle nie wybaczy.
Czyli człowiek anonimowy może wypowiadać się na
wszystkie tematy, a dziennikarz sportowy lub aktor tylko na tematy z branży?
Może komentować wszystko co chce, ale musi liczyć się z konsekwencjami,
szczególnie tymi wizerunkowymi. Chyba nie o to chodzi w ich pracy, aby dzielić
społeczeństwo swoimi wypowiedziami. Tak naprawdę niewielu jest ludzi, mistrzów
swej dziedziny, którzy naprawdę łączą Polaków. Adam Małysz? Nawet Robert
Lewandowski, który nie ma żadnego piętna na swoim wizerunku, nie łączy
wszystkich. Wszakże znajdzie się jakiś antyfan Bayernu Monachium, albo człowiek
wytykający słabą grę w reprezentacji. Dlatego tylko Adam Małysz, przynajmniej
jeśli chodzi o sportowców, przychodzi mi do głowy. Jego każdy kocha. I cieszmy
się, że jego prywatne opinie nie stały się publiczne.
środa, 21 września 2016
Na ten biznes mamy wpływ
Strasznie denerwujące jest to, że największą sławę
zyskują rzeczy, które nie zawsze są wartościowe. Nie jest to coś odkrywczego,
ale niestety pozostawia po sobie niesmak przeogromny. Czy przypominacie sobie
jedną sytuację, w której oglądaliście film lub czytaliście artykuł, który był
waszym zdaniem strasznie głupi, wręcz nastawiony na to aby prowokować głupotą
ruch w internecie? Z całą pewnością taka sytuacja miała miejsce nie raz, gdyż
zdarza się ona praktycznie codziennie. Rzeczy małowartościowe wypierają te
wartościowe.
Logicznym rozwiązaniem wydaje się tutaj omijanie
takich treści i nieoglądanie ich. Tak się jednak nie dzieje. Gdy nie zgadzamy
się z treścią np. artykułu, ponieważ widzimy w nim kłamstwa, prowokacje i
manipulacje, to czytamy takie ,,byle co,, do końca i jeszcze negatywnie
komentujemy. Tworzymy w ten sposób ruch, nabijamy wyświetlenia, zachęcamy do
bezsensownej dyskusji. Autor tekstu, albo właściciel takiej strony tylko na
taki ruch czekają. Dzięki temu mogą przyciągnąć reklamodawców i zarabiać na
beznadziejnych artykułach. Sami sobie odpowiedzcie na to jakie strony tak
funkcjonują. Jeśli nie chcecie trafiać na drażniące was strony z gównianymi
treściami, to nie powinniście w ogóle ich odwiedzać, bo to dla nich strata i
gwóźdź do trumny. Zła opinia, ale dużo wyświetleń, to bardziej opłacalne od
dobrej opinii, ale braku wyświetleń. Nie ważne jak mówią, ważne aby mówili.
Brak jakiegokolwiek ruchu na takich stronach, szczególnie tego negatywnego,
powoli będzie je zabijał. Nie zamierzam nawet podawać przykładu takich stron,
bo to już byłoby niepotrzebne naprowadzenie, które mogłoby skutkować tym, że
ktoś postanowi to sprawdzić i nabije takim ludziom wyświetlenia.
Oczywiście nie tylko na słowo pisane trzeba uważać.
Być może dużo bardziej należy zwracać uwagę na filmiki z youtuba. Trzeba
pamiętać, że jeśli jakiś twórca nie potrafi zrobić czegoś górnolotnego, to z
całą pewnością zrobi coś głupiego i będzie cieszył się oglądalnością. Tu również
obowiązuje ta sama zasada. Nie nabijajmy fejmu głupocie. Dziwne, że proporcje
są tu często odwrócone i mamy do czynienia z filmami o tematyce rozrywkowej na
najniższym możliwym poziomie humoru z kilkoma milionami wyświetleń. Miejmy
nadzieje, że to już niedługo zmieni kierunek. Tylko my to możemy zrobić, bo tak
naprawdę to my dyktujemy warunki w tym biznesie. No i niestety źle to o nas
świadczy, bo wyświetlenia nie kłamią. Niekoniecznie oglądamy, to co ma wartość.
poniedziałek, 19 września 2016
Cisza o Igrzyskach Paraolimpijskich
Szerokim echem odbiły się głosy ludzi, którzy
narzekają, że Igrzyska Paraolimpijskie w Rio są spychane na boczny tor w
stosunku do zmagań sportowców na Igrzyskach Olimpijskich. Chodzi głównie o to,
że brakuje popołudniowych relacji na żywo z Brazylii w TVP. Transmisje z sesji
nocnej (nocnej tylko w naszej strefie czasowej) znajdują się w ramówce TVP, ale
to za mało dla ludzi uważających to za dyskryminacje niepełnosprawnych. Czy
można przyznać im rację?
Zdaje się, że TVP i tak zrobiło ogromny krok do
,,przodu” decydując się na transmitowanie paraolimpiady. W praktyce to duże
ryzyko, gdyż nie wiadomo czy ludzie zechcą oglądać zmagania niepełnosprawnych z
taką zawziętością, jak miało to miejsce w przypadku podstawowych igrzysk.
Igrzyska dla niepełnosprawnych nie budzą tylu emocji, nie są zmaganiami, które
widzowie chcą oglądać na pierwszym miejscu i nie można mieć pretensji do
telewizji, które nie wykupiły praw do ich transmisji.
Igrzyska Olimpijskie mają wyłonić najlepszego
sportowca w każdej z dyscyplin. Jest to sport na najwyższym poziomie, w którym
nie ma miejsca na przypadek. Tu startują najlepsi z najlepszych i zdobycie
mistrzostwa olimpijskiego musi być poparte setkami godzin ciężkich treningów,
które zwykłym ludziom nie mieszczą się w głowach. To dzięki temu sportowcy mogą
zafundować nam emocje. Takie emocje ludzie chcą kupować, taką rywalizacje
chcemy oglądać. W końcu zwycięzca zostaje najlepszym człowiekiem na świecie w
danej dyscyplinie. To jest coś, to działa na wyobraźnie. Głównie najlepszym
człowiekiem w danej konkurencji zostaje mężczyzna. Dlatego zmagania mężczyzn są
najchętniej oglądane. Zmagania kobiet, choć mogą być niezwykle interesujące,
nie zdobędą takiej oglądalności. Chyba, że kobiety zaczną wygrywać z mężczyznami
i to one staną się najlepsze.
I gdzie tu umiejscowić niepełnosprawnych? Zgadzam
się, że uprawianie sportu dla nich to nie jest nic prostego. Muszą zmierzyć się
z wieloma utrudnieniami, które wymagają olbrzymiej siły woli i motywacji. Być
może takie zawody znaczą dla nich więcej niż dla tych w pełni sprawnych
sportowców. Tylko dopóki nie będą w stanie rywalizować z najlepszymi, to nigdy
ich popularność nie wzrośnie. To jest krzywdzące, niestety, więc wielu ludzi
nie chce tego przyjąć do wiadomości. Tylko takim samym kryteriom podlegają również
zwykli sportowcy rywalizujący np. w niższych ligach piłkarskich. Czy tych ludzi
pokazuje się w telewizji ? Nie zawsze. Czy mogą rywalizować z najlepszymi? Nie
mogą bo są mniej utalentowani, bądź mniej wysiłku włożyli w treningi. A czasem
ich zmagania są niezwykle interesujące, czasem bardziej od zmagań najlepszych
drużyn piłkarskich. Czy takich ludzi można uznać w takim razie za
niepełnosprawnych? To zależy od punktu widzenia, ale skoro nie są w stanie
uzyskiwać najlepszych wyników, to w pewien sposób można nazwać ich
niepełnosprawnymi w stosunku do tych najlepszych. Tak samo jak większość
populacji.
Czy to źle, że pokazujemy i chcemy oglądać
najlepszych? Moim zdaniem to bardzo dobrze. Jeśli ktoś ma wątpliwości, to niech
zastanowi się ile osób chodzi na mecze klubu piłkarskiego w czwartej, albo
piątej lidze piłkarskiej. I dlaczego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)