Atrakcyjnym możesz się
urodzić, atrakcyjność możesz poprzez długie, żmudne treningi osiągnąć, ale to
nie oznacza, że masz w sobie piękno. Piękno to nie bycie atrakcyjnym. Piękno
znajduje się w twojej głowie, nie formuje się w zewnętrznej postaci, ale
objawia się w niej czerpiąc z wewnątrz. Nie ma innej drogi, obraz piękna
wychodzi ze środka, szukając piękna od drugiej strony zawsze dojdziemy do
brzydoty.
Powierzchowna ocena,
która cechuje ludzi sprawia, że teraz piękno jest używane jako sumę dwóch pojęć
- atrakcyjność i piękno. Rozróżnienie ich, po krótkim namyśle, nie przychodzi
dla większości z trudem, ale używanie w dobrym kontekście jest problematyczne
dla wszystkich. (I nie zamierzam bawić się w tym wpisie w poprawne używanie
tych sformułowań, mi również nie przychodzi to łatwo. Chodziło mi tylko o
przedstawienie różnicy i uświadomienie o jej znaczeniu. ) Już od dawna mówi się
przecież o ideale piękna na przestrzeni wieków. Tu chodzi oczywiście o aspekty
czysto wizualne. Ktoś kto przeniósłby się do średniowiecza mógłby przeżyć spore
zaskoczenie widząc ówczesne wzorce piękna. Nie chcę nawet myśleć jaka była by
reakcja człowieka ze średniowiecza na widok naszych ideałów. Do czego zmierzam?
Wzór atrakcyjności, z wyjątkiem kilku stałych wzorców, zmienia się i na
przestrzeni wieków przestaje być uniwersalny. A wzór piękna, tego wewnętrznego?
Czy jest uniwersalny? Czym w ogóle jest to wewnętrzne piękno? Piękno jest w
oczach patrzącego. Już samo to dość znane powiedzenie sugeruje, że nawet teraz
nie ma uniwersalnego wzoru piękna. Trudno oczekiwać, aby prawie siedem
miliardów ludzi na świecie miała takie same gusta; kultura i tradycje często
bywają tu decydujące jeśli chodzi o to, czym określa się piękno.
I tu dochodzimy do
bardzo ważnego etapu tej rozprawy o pięknie(czy też atrakcyjności?). Na
przestrzeni lat, człowiek, poznając proces ewolucji dowiedział się kilku
ważnych faktów o tym jak sam funkcjonuje. Nauczył się tego jak wpływać na to co
uważana jest za atrakcyjne, jak tym manipulować niszcząc tym samym obraz
rzeczywistości. To, że kobiety upiększały się makijażem, powszechne było od
wieków i nie było uważane za oszustwo. Najważniejsze było to, że działało na
płeć przeciwną. I to może wydawać się oczywiste i mało odkrywcze, dopóki nie
spojrzy na to jak wygląda dzisiejszy świat. Wystarczy, że coś co jest o kilka procent większe, bardziej
podkreślone - oczywiście sztucznie - uznawane jest za bardziej atrakcyjne. Nie
tylko nasz gatunek daje łatwo się nabierać na takie zagrywki. Ptaki, którym
podrzucane są większe jaja, wysiadują właśnie te większe kosztem swoich
własnych.
Dzisiejszy świat bazuje
na sztucznym podkreślaniu atrakcyjności, a to oznacza, że opiera się na
kłamstwie. Uważny obserwator z pewnością zauważy, że sztuczne upiększanie już
dawno objęło każdą dziedzinę naszego życia i to strasznie niebezpieczna
sytuacja; najnowsze pokolenia będą wychowywane w sztuczności i przeżyją szok w
momencie konfrontacji z realnością. Ciągle nie wiesz o czym mówię? Chodzi o
różnicę między dzisiejszymi serialami, a prawdziwym życiem lub o wiele bardziej
dosadny przykład - pomiędzy pornografią, a zwyczajnym, prawdziwym związkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz