Polska scena kabaretowa jest bardzo często obiektem kpin i w jej
stronę kierowane są bardzo nieprzychylne słowa. Tak wiele kabaretów, tak mało
tych naprawdę dobrych. Nie wiem czy potrafiłbym wymienić trzy współczesne
kabarety, które prezentują najwyższy poziom. Bez wątpienia w gąszczu tych
miernych znajdziemy perełki, ale jakie kiepskie żarty musimy usłyszeć, aby na
nie trafić?
Kabaret Moralnego Niepokoju, Hrabi,
nieistniejące już Limo i... wyczerpaliśmy chyba temat. Czasu antenowego jest aż
nadto, spokojnie zmieści się o wiele więcej niż wymieniona trójka. Kabaret to
trudna forma, o wiele trudniejsza niż stand up. W kabarecie humor jest ważny,
ale to odegranie skeczu jest ważniejsze. Jest to bardzo specyficzny rodzaj
aktorstwa, nic dziwnego że jest większość się w tym gubi. Przez długie lata
Kabaret Moralnego Niepokoju wiódł prym w sztuce kabaretowej. Robili
to dobrze i ludzie chcieli ich oglądać. Ich programy, których omawiali historię
świata lub Polski zahaczały o perfekcję. Teraz nadszedł czas na Stand-Up.
Stand-Up to monolog, sypanie żartami bardzo niecenzuralnymi, aby
rozśmieszyć gawiedź. Wielką zaletą Stand-Upu jest to, że nie trzeba być wielkim
komikiem, aby odnaleźć się w takiej formie. Wybranie się na Stand-Up może być
całkiem dobrym wyborem, naprawdę bywa śmiesznie, ale rozrywki na wysokim
poziomie tam nie uświadczymy. Gdyby zabronić stand-uperom używania przekleństw,
to ich występy skróciłyby się o połowę, a ich żarty obrabowałoby się z
atrakcyjności. Stand-Up do Polski przyjechał niedawno i furorę robi ogromną,
ale warto przypomnieć, że podobna forma już istniała od dawna i uprawiają ją
takie tuzy jak Artur Andrus, Piotr Bałtroczyk i Andrzej Poniedzielski. Jeśli
ktoś pragnie kultury, to właśnie oni ją dostarczają.
Ciężko mi mówić o kabarecie i w ogóle o sztuce rozbawiania tłumu
bez improwizacji, a właściwie to połączeniu wymienionych już form. Chodzi o
serial „Spadkobiercy”, zdjęty już z anteny i na jego powrót raczej nie ma już
co liczyć, gdyż linia fabularna, wciąż wydawać się może dość elastyczna,
doczekała się swego końca. Najlepsi twórcy kabaretowi i sztuka improwizacji -
nic lepszego nie mogło się przydarzyć lekko kulejącej branży. Żarty,
często z najwyższej półki, z których na żywo śmiali się również sami aktorzy.
Tak, „Spadkobiercy” byli również kabaretem dla kabareciarzy. I to była ich
siła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz